Przejażdżka po germańskich górkach na pożyczonym rowerze marki Ghost. Stasznie krótką miał ramę i jakoś się dziwnie kiwał w przód i w tył. Ale generalnie fajna konstrukcja.
Mój pierwszy od 7 lat maraton. Niesamowita zabawa, w sumie ponad 1000 luda chyba się pojawiło. Trochę piachu, trochę błota, troche asfaltu i komplenie płasko. Rower dopisał, kondycja i siła relatywnie też. Strasznie się zdziwiłem, że cała masa ludzi podprowadza rowery w miejscach, gdzie można spokojnie jechać. W sumie to powinienem być zadowolony, bo na ostatnim podjeździe przed metą nieco na tym zyskałem.
Wynik miałem nieco lepszy niż sobie założyłem, ale co tam, nie będę narzekał :-) Jedynie tętno maxymalne się zrewidowało z teoretycznych 189 do 196...
Na rowerze od małego.
Przerwa 2003 - 2010.
Zajeździłem Pawika, Pelikana, Wigry, 2 Jubilaty (z czego ten drugi to była lux-torpeda z przerzutką w piaście) i kilka wynalazków co to nawet nazwy chyba nie miały.
W epoce nowożytnej miałem Cannona (ehh... żyło się kiedyś na koszt starych :)) i Cuba z którym w chwili załamania się rozstałem.
Teraz podróżuję na Giancie żony i nowym Cubie (który zapadł teraz w sen zimowy)